Wiem, że epoka listów, już dawno się skończyła i social media opanowały międzyludzką komunikację. Może dzieci zamiast pisać listy do Świętego Mikołaja będą wysyłać mu maile, smsy albo kręcić snapchaty. Świat się zmienia niesamowicie szybko. Jednak chciałam się z Wami podzielić pewną old school metodą, która wiele mi uświadomiła. W książce niezwykłego psychiatry Thomasa Anthoniego Harrisa „ Ja jestem OK – ty jesteś OK” dowiedziałam się, że w każdym z nas są wpisane 3 osoby:
- Dziecko – Wewnętrzne dziecko, domagające się zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych oraz emocji Np. „Chcę jeść! Chcę, żeby ktoś mnie przytulił! Chcę, żeby ktoś mnie kochał.
- Rodzic – Wewnętrzny rodzic, często objawiający się jako głos zniechęcenia. Tak zwany wewnętrzny kat. Rodzice często bez świadomości zapisują nam w głowie różne sentencje, z którymi walczymy później w dorosłym życiu. Np. „Nie dasz rady”, „Nie rób tego! Co inni powiedzą”
- Dorosły – Wewnętrzny dorosły, który nawiązuje dialog między Dzieckiem a Rodzicem. Dostrzega wszystkie potrzeby dziecka i analizuje stanowisko rodzica. Zadaje pytania, żeby podjąć jak najlepszą decyzję, bez wpływów z przeszłości. Np. „Dlaczego miałbym nie dać rady?”, „Dlaczego mam myśleć co inni o mnie powiedzą”?
Nigdy nie zapomnę swojej podróży na egzaminy do Akademii Teatralnej w Warszawie i Szkoły Filmowej w Łodzi. Mama odprowadziła mnie na dworzec PKP w Słupsku. „Nie jedź tam! To takie straszne” – powiedziała. „A Jak się nie dostaniesz?”… Pociąg ruszył. Zostałam z tym strachem w myślach, próbując domyślić się co mama chciała przez to powiedzieć. Martwiła się, że będę rozczarowana. Nie miałam planu B. Czasami rodzice mogą nam zapisać w głowie różne skrypty, przekazać niezrozumiałe dla nas strachy, które mogą ograniczać nas przez realizacją swoich marzeń. Bo skoro przez całe życie słyszysz,że do niczego się nie nadajesz, całkowicie się z tym identyfikujesz. Idziemy przez życie z plecakiem wypchanym, po brzegi problemami rodzinnymi, które często nas nie dotyczą, ale są tak ciężkie,że wędrówka jest bardzo powolna. Mój plecak był już za ciężki i podjęłam decyzję, żeby go zostawić. Czy nie jesteście zmęczeni noszeniem swoich plecaków? Podjęłam decyzję o walce o samą siebie, bo zrozumiałam, jeśli ja tego nie zrobię, nikt tego nie zrobi. Studiowanie samego siebie i własnej świadomości wymaga odwagi, ale gwarantuję, że przynosi wolność, która zawsze prowadzi do szczęścia. Jak zostało powiedziane przez Mahatma Gandhiego „Bądź zmianą, którą chcesz dostrzec w świecie”. Zacznij od siebie.
Chciałam Was zachęcić do napisania listu do samego siebie, sprzed 10 lat. Piszę ten list do Magdy, która jechała pociągiem na egzaminy do Szkoły Teatralnej ze Słupska do Warszawy.
Droga Złotowłosa Piękna Dziewczyno,
Specjalnie nazwałam Cię piękną, bo wiem, że nigdy tak o sobie nie myślisz. Patrzę w Twoje oczy i widzę radość i nadzieję z jaką patrzysz w przyszłość. Masz 18 lat i cały świat stoi przed Tobą otworem. Chcesz, żeby aktorstwo było Twoją drogą życiową. Chcesz opowiadać ważne historię. Chcesz inspirować innych przez sztukę, jaką jest teatr. Jedziesz na egzaminy do Akademii Teatralnej. Wyglądasz na szczęśliwą. Jednak wiem jak bardzo się boisz. Wiem, że niewiele osób wierzy w Twoje marzenia. Jeśli mogę coś teraz Tobie powiedzieć, z perspektywy czasu… NIE BÓJ SIĘ… WIERZ… Wszystko będzie dobrze. Rok temu dostałaś drugą szansę od życia. Przeżyłaś wypadek samochodowy. Złamany kręgosłup. 3 miesiące spędzone w łóżku, 7 miesięcy intensywnej rehabilitacji. Jestem z Ciebie tak dumna, za Twoją wytrwałość i konsekwencję. Nie zapomnij nigdy momentu wyjścia ze szpitala i tego wewnętrznego telefonu, który zadzwonił w sercu, kiedy zobaczyłaś na nowo słońce, drzewa, trawę. Zapamiętaj tę ogromną wdzięczność, która Tobie wtedy towarzyszyła. Zawsze idź za głosem serca. Ono zawsze ma rację. Pamiętaj o każdym, kogo mijasz na swojej drodze. Bądź uważna na ludzi. Jesteś na dobrej drodze. Na swojej drodze.
Magda
Olga
Dzis napisze list do siebie:))
Dziekuje za ten artykuł jest boski!!!daje kopa
Lidia
Ja nie daję się utechnologić i regularnie pisuję listy do mojej przyjaciółki.
Kiedyś napisałam jej maila i to jednak nie było to samo…
Pozdrawiam!
Natalia
Czytając Pani bloga, często mam wrażenie, że coś nas łączy. W Pani wpisach odnajduję siebie, podobne wątpliwości, przemyślenia, marzenia. Tu część o tym, że składamy się z 3 wewnętrznych osób jest według mnie jak najbardziej prawdziwa i wydaje mi się, że każdą z nich mogłabym dokładnie wyodrębnić i opisać.
A jeżeli chodzi o list, to uważam, że jest to świetny pomysł! Żyjemy w biegu, pod ciągłym ostrzałem i gdzieś po drodze gubimy samego siebie, tracąc wiarę w siebie i w swoje możliwości, a taki list do siebie z przeszłości może nam pomóc dostrzec to, co osiągnęliśmy, kim się staliśmy, może nam pokazać jak daleką drogę przeszliśmy do miejsca, w którym obecnie jesteśmy. A co najważniejsze może nas zmotywować do dalszej wiary w siebie, pokonywania przeszkód i szukania drogi do szczęścia.
Myślę, że chętnie usiądę i napiszę taki list do siebie samej. Dziękuję