Zrzut ekranu 2016-03-16 o 13.14.10

Castingi… Jedna z najtrudniejszych, najbardziej emocjonujących rzeczy związanych z moim zawodem. Telefon od agenta chwile po potrafi dodać nam skrzydeł (pamiętam euforię po wygranej w castingach do „Listów do M.2” czy „The Zookeprs’s Wife”. Czasami jednak sprawiają, że tracimy na chwilę wiarę w siebie czy nasz zawód. Moim zdaniem tak nie powinno być. I chyba zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku. Dlaczego?

  1. Pierwszą podstawową sprawą w tym zawodzie, jest akceptacja odrzucenie. Odrzucenie jest czymś pejoratywnym, jednak w tym przypadku trzeba sobie zdać sprawę z tego jak wiele czynników nie zależnych od nas wpływa na wybór obsady. Decyzje reżyserskie, producenckie, deweloperskie. Jest to cała siatka powiązań, na które nigdy nie będziemy mieć wpływu. Czasami po prostu nie pasujemy do wybranego aktora lub aktorki bo mamy ten sam kolor włosów albo za długie nogi. Po za tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: Kim jestem oprócz tego zawodu? Odrzucenie dotyczy Magdy-aktorki, nie Magdy, która uwielbia podróże, malarstwo i bieganie. Chcę zwróci uwagę, że czasami pozwalamy, żeby aktorstwo definiowało nasze istnienie. Jak gram to jestem, jak nie – to mnie nie ma.
  2. Zdjęcia próbne należy traktować jak dzień zdjęciowy. To nie jest próba. Należy wykorzystać 100% swojego potencjału. Skupienie na obecności w momencie, bez pragnienia wygranej, bez pragnienia akceptacji ze strony reżysera obsady, bez pragnienia udowadniania swojego talentu. Skupienie się na tym co się ma do zrobienia. Wejdź na casting, jakby jutra nie było. Co można stracić? 😉 Często mi to pomaga. :)
  3. Pamiętajmy o tym, że osoby po drugiej stronie kamery to nie nasi wrogowie, którzy chcą nas wyłącznie ocenić. Reżyserzy obsady, chcą znaleźć swoich bohaterów pasujących jak najbardziej do danego projektu. Kto bardziej będzie odpowiadał do roli, ten ją dostanie. 
  4. Rywalizacja jest destrukcyjna. Nigdy z nikim nie rywalizowałam. Sporo castingów wygrałam, również sporo z nich przegrałam. Czasami wiele mnie to kosztowało, aż zrozumiałam, że żałowanie roli jest bezpodstawne. Postawmy się w pozycji reżysera obsady, reżysera lub producenta. Na ich miejscu, również chcielibyśmy wybrać osobę, która jak najbardziej odpowiada postaci. Należy pamiętać, że ten wybór nie ma nic wspólnego z naszym talentem. Jeżeli jakiegoś castingu nie wygrywamy, coś innego czeka za rogiem. 

Pamiętam rok temu przygotowywałam się do pewnego castingu. Bardzo zależało mi na roli. To zawsze bywa niebezpieczne 😉 Decyzji długo nie było. W studio pojawiłam się aż 3 razy, próbując z różnymi partnerami. Roli niestety nie dostałam. Pamiętam, że telefon zastał mnie w kuchni kiedy myłam naczynia, a pan Karol montował u mnie w mieszkaniu cokoły. Hałas łupiarki mieszał się z moim płaczem. Usiadłam pod zlewem i wyłam. Przyszedł pan Karol i zapytał: „Kogo mam bić pani Magdo?” „Nie dostałam roli Panie Karolu, smutno mi, bo tak czułam, że nią jestem” „- Pani Magdo, ja to jestem z Białej Podlaskiej i u nas zawsze na smutki trzeba było zjeść coś słodkiego” Usiedliśmy pod zlewem. Zjedliśmy całą czekoladę. Okazało się, że przychodziłam do piekarni Pana Karola mamy w Białej Podlaskiej, kiedy kręciliśmy „To nie koniec świata”. Po paru dniach pojawiły się inne możliwości. Zawsze coś czeka na nas za rogiem. Z całego serca polecam Wam niezwykłą książkę o castingu pt. „Przesłuchanie” Michaela Shurtleff. Pomaga polubić zdjęcia próbne i naprawdę zrozumieć proces wyboru aktora