Malarstwo to moja ukochana dziedzina sztuki. Kiedy byłam dzieckiem marzyłam, żeby malować jak Picasso lub Van Gogh. Niestety nie udało mi się dorównać mistrzom, została wyłącznie miłość i podziw do ich twórczości 😉 Podróżując po świecie odwiedzam muzea, kolekcjonuje przewodniki i reprodukcje. Moje ulubione to muzeum Van Gogha w Amsterdamie, Prado w Madrycie, Moma w Nowym Jorku oraz muzeum Salvadora Dali w Figueres.
Uwielbiam panującą tam muzealną ciszę skupienia. Sztuka mówi. Uwiecznione emocje na płótnie są ponadczasowe. Czas dla nich się zatrzymał.
Często przed nowym projektem filmowym lub teatralnym wyobrażam sobie świat, który identyfikuję z konkretnym malarzem i jego obrazami, jego charakterystycznością. Pomaga mi to w znalezieniu odpowiedniej formy. Podczas prób do „Balladyny” w Teatrze Narodowym, reżyser Artur Tyszkiewicz powiedział, że świat, który pragnie stworzyć przypomina mu obrazy Pietera Bruegela. Na drugi dzień byłam w pociągu do Berlina, żeby na własne oczy zobaczyć jego malarstwo. Wariactwo
Ostatnio kręcąc film „Zookeeper’s wife” w Pradze odwiedziłam Galerię Narodową i szczerze nie sądziłam, że czeskie malarstwo jest tak niesamowicie bogate i interesujące. Niezwykła wystawa Alfonsa Muchę i Franciszka Kupki, odkryci: Antoni Hudecek, Max Svabińsky, Josef Capek, Antoni Prochazka, Josef Sima, Jiri Valenta, czy Milan Kunc. Współczesna czeska sztuka jest niezwykle nowatorska i przejmująca. Przywiozłam kolejną reprodukcję, do powieszenia na ścianę. Znowu od przyjaciół usłyszę, że moje mieszkanie wygląda jak muzeum 😉 Może, mam ogromną potrzeba stworzenia tej samej ciszy tam panującej? Albo skupienia 😉